Jedna i druga ewentualność ma swe zalety i niedogodności. Nabywając szczeniaka musimy się liczyć z tym, że okres chorób szczenięcych łączy się z ryzykiem utraty, że pielęgnacja, wychowanie oraz ewentualna tresura wymaga znacznie więcej czasu i pracy niż dbanie o dorosłego już psa. Musimy sobie uświadomić, że mamy dostarczyć szczenięciu nie tylko prawidłowego pożywienia, lecz także zająć się jego ćwiczeniem i dać mu możność biegania i ruchu na świeżym powietrzu, co jest konieczne dla normalnego, zdrowego rozwoju każdego psa. Trzeba liczyć się i z tym, że nie zawsze szczenię, nawet po najlepszych rodzicach, wykaże w pełni tak wybitne cechy jak jego przodkowie. Co prawda, im lepsze gniazdo, im pewniejsza hodowla i starszy ród, tym mniejsze szanse odchyleń, lecz i z wybitnych rodziców trafia się potomstwo zaledwie przeciętne. Praktycznie nie zdarza się, by potomstwo to odbiegało w sposób rażący od wzorca rasy, lecz nieraz wskutek przebytych chorób lub kalectwa, najlepiej zapowiadająca się młodzież wstrzymana bywa w rozwoju. Dla właściciela jest to podwójnie niemiłe, gdyż został bez winy hodowcy zawiedziony w swych nadziejach, a posiada psa, do którego się przywiązał, ale nie jest z niego zadowolony.
Ryzyko przy wyborze psa z dobrej hodowli i przy należytym wychowie jest znikome, nadmieniam jednak o nim, by ewentualny pechowiec, któremu przytrafi się niepowodzenie, nie miał pretensji do autora, że nie zwrócił mu na tę przezeń nieprzewidzianą możliwość uwagi.
W wypadku okaleczenia czy zwyrodnienia psa wskutek choroby, szczególnie po przebyciu nerwowej postaci nosówki (pozostaje zazwyczaj głuchota, ślepota, epilepsja itp.), należy naradzić się z lekarzem weterynaryjnym lub doświadczonym hodowcą. O ile okaże się, że pacjent jest naprawdę nieuleczalnie chory, to bez niepotrzebnego sentymentalizmu trzeba zdecydować się na bezbolesne uśpienie inwalidy. Zachowując go przy życiu ani właściciel nie będzie miał pociechy, ani pies radości z przedłużania kalekiej egzystencji. Ból rozstania się z nieudanym wychowankiem prędko się załagodzi, jeśli w jego miejsce nabędziemy innego. Oczywiście, jeżeli pierwszy przebył chorobę zakaźną, którą zresztą najczęściej bywa nosówka, należy przedtem jak najskrupulatniej odkazić wszystkie miejsca, w których mogły przetrwać zarazki, by nowy nasz wychowanek nie padł ofiarą tej samej choroby, co jego poprzednik.
Mimo wielu kłopotów związanych z wychowaniem szczenięcia, uważam, że o ile tylko kandydat na psiego wychowawcę dysponuje dostateczną ilością czasu, to niechaj nie zrzeka się przyjemności, którą będzie miał obserwując i kierując rozwojem pieska od pierwszych dni jego życia. Zresztą obowiązkowe spacery z psem wyjdą też i właścicielowi na pożytek, jeśli spędzi wolne chwile w okolicach zamiejskich zamiast w zadymionych lokalach.
Wychowując psa, można podpatrzyć jego przyrodzone skłonności i doprowadzić tresurę przy zabawie, bez znużenia ucznia i przewodnika do finezji, która nieraz byłaby niedostępna dla zawodowego tresera. Zawodowy treser z braku czasu, a często i zamiłowania do swej pracy, nie traktuje lekcji indywidualnie, lecz raczej stosuje metodę schematyczną i uzyskuje na ogół tylko wyniki przeciętnie. Amator zaś, wychowując tylko jednego lub niewielką ilość psów, może przez indywidualizację ćwiczeń i metod doprowadzić do maksymalnego rozwoju tych czy innych wrodzonych właściwości swego ucznia. Poza tym pokątni treserzy, pozbawieni najczęściej skrupułów, uważają bat za jedyną pomoc naukową, a o psychologii psa nie mają najmniejszego wyobrażenia. Nie znaczy to, by nie było u nas zdolnych i znających swój fach treserów, lecz tych jest stosunkowo bardzo mało. Sumienny wychowawca nie może układać większej ilości psów równocześnie, więc o dobrego przewodnika jest dosyć trudno, a tym samym i opłata za naukę musi być wysoka. W tym stanie rzeczy jest najlepiej, najprzyjemniej i również najtaniej, wychowywać sobie psa samemu. Jeśli jednak ktoś nie ma czasu lub chęci poświęcić się tej pracy, niechaj nie kupuje szczeniaka z zamiarem oddania go na wychowanie, lecz niech kupi psa już ułożonego. Uniknie wtedy wielu rozczarowań i wprawdzie wyda od razu większą sumę, ale może mieć pewność, że nabywa gotowy produkt, który ocenia na podstawie tego co już jest, a nie łudzi się nadziejami tego, co ma się dopiero rozwinąć.
„Gotowy" może być pies już po przekroczeniu roku, zasadniczo 18-miesięczny, maksymalną wartość dla nabywcy przedstawia pies trzyletni. Wyjątkowo pies w wieku do lat pięciu może przejść w obce ręce i służyć z pożytkiem nowemu panu. Powyżej tego wieku natura psa jest tak zindywidualizowana, że mała jest nadzieja, by łatwo zżył się z odmiennymi warunkami. Jeśli chodzi o materiał hodowlany, to wiek psa nie ma znaczenia dla nowonabywcy, który w danym razie nie szuka przyjaciela, lecz tylko reproduktora.
Powyżej wielokroć użyłem wyrazu pies rasowy. Wobec często powtarzających się wadliwych opinii czy wprost śmiesznych przesądów kursujących w naszym społeczeństwie na ten temat, trzeba nasamprzód uświadomić sobie: